poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Nowy blog.

Cześć!. Chciałabym poinformować tych co jeszcze nie wiedzą o tym że piszę kolejne opowiadanie. Więc piszę nowe opowiadanie na które serdecznie wszystkich zapraszam ;) Ps. Chciałabym was poprosić abyście komentowali jeśli przeczytaliście. Nawet wtedy gdy będzie to ostatni raz kiedy wchodzicie na tego bloga bo jest on kompletnie beznadziejny. Dziękuję i zapraszam ;) 
http://believingindreams-story.blogspot.com/ 

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 29 "Niektórzy myślą, że nie warto się już starać, gdy osiągnie się cel."


-trzy dni później-
Louis się wyprowadził. Chłopcy omijają mnie wielkim łukiem a gdy tylko któryś mnie widzi patrzy na mnie krzywym wzrokiem. Nikt nie chce mi wierzyć. Nawet nie mam jak się wytłumaczyć bo nie chcą mnie słychać. Zayn tym bardziej. Myślałam że mi ufa i wierzy a on nawet nie chce mnie słuchać. Przez cały dzień nie ma go w domu a wraca późno w nocy w dodatku kompletnie pijany. A ja? A ja siedzę w swoim pokoju wpatrując się w okno szukając odpowiedzi na pytanie „co dalej?” Nie mam siły już walczyć. Nie mam siły na nic. Zbyt dużo się ostatnio zdarzyło. Zdałam sobie teraz sprawę że liczyć mogę tylko i wyłącznie na siebie. Myślałam że mam przyjaciół ale jednak się pomyliłam. Moim jedynym przyjacielem była Miley. Gdyby żyła zapewne by mi pomogła doradziła. Niestety ale jej nie ma a ja nie mam nawet komu się wyżalić. Zdałam sobie sprawę że mogłam wcześniej powiedzieć Zaynowi o tym że Louis się we mnie zakochał i o jego zachowaniu a nie ukrywać to wszystko przed nim. Potrzebuję teraz wsparcia po stracie swojej najlepszej i jedynej przyjaciółki a jedyne co mam to tylko nienawiść. Dołują i dobijają mnie jeszcze bardziej. Co ja im wszystkim zrobiłam że muszę tak cierpieć? 
  Niechętnie zjadłam do końca śniadanie siedząc sama w domu. Wszyscy chłopcy sobie gdzieś poszli. Dostali ostatnio parę dni wolnego. Ich menadżer był straszni zły. Ostatnio mają gdzieś tą całą ich karierę fanów i w ogóle One Direction. Było mi smutno bo wiedziałam że to między innymi przeze mnie.
  Nałożyłam na nogi buty i wyszłam z domu. Szłam pustą ulicą zamyślona. Szłam na grób Miley. Jeszcze nigdy tam nie byłam. Z jednej strony źle się czułam nie będąc na jej pogrzebie ale z drugiej dobrze że mnie tam nie było bo dobrze wiedziałam że nie wytrzymałabym tego psychicznie.
  Błądząc po cmentarzu w końcu znalazłam się przy jej grobie. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Położyłam na jej grobie jedną czerwoną różę i usiadłam na malutkiej ławeczce. Wpatrywałam się w jej grób z nadzieją że tylko śnię i to jeden wielki koszmar. Nadal nie mogłam uwierzyć że jej nie ma. Wytarłam szybko spływającą po moim policzku pojedynczą łzę. Nie chciałam się teraz rozklejać. Strasznie brakowało mi przyjaciółki. Teraz była mi wyjątkowo bardzo potrzebna. Nie dawałam sobie rady a tylko na nią mogłam liczyć w takiej sytuacji.
-Miley nawet nie wiesz jak mi ciebie brakuje. –wyszeptałam. –Nie daję sobie z tym wszystkim rady. Zawsze mówiłaś że będziesz ze mną nawet w najgorszych chwilach mojego życia a teraz właśnie jest taka chwila. Gdzie jesteś? Jak mogłaś mnie zostawić samą? –mówiłam dławiąc się łzami. –Nie nie mam ci tego za złe. Wiem że na pewno ze mną jesteś. Tylko że nie jako człowiek tylko jako taka cząstka mnie w moim sercu. Wiem że nie mogłaś ze mną zostać. Nie gniewam się na ciebie. Jednak bardzo mi cię brakuje. Nie wiem co zrobić. Nie mam już siły walczyć. –mówiłam a po moich policzkach ciągle spływały łzy.
Siedziałam tak i mówiłam do Miley chyba z jakieś dwie godziny. Poczułam się tak jakoś lepiej. Już wiedziałam co dalej. Wiedziałam co zrobić. Zrozumiałam już to wszystko i dobrze sobie to wszystko przemyślałam. Idąc do domu ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Większość z nich szeptała coś o mnie sobie nawzajem. Zapewne uważali mnie za kogoś bez serca za kogoś innego gorszego. No tak zdradziłam Zayna z Louisem. Wszystkie gazety już o tym piszą. Nawet nie wiem jak oni się o tym dowiedzieli. Przecież to kompletna bzdura. Nic takiego nie miało miejsca. Było mi strasznie z tym źle. Nie chciałam skrzywdzić Zayna a zrobiłam to. Chodź go nie zdradziłam i Louis sobie to wszystko wymyślił to w jakiś sposób czułam się temu wszystkiemu winna.
  Weszłam do domu i rozejrzałam się dookoła. Pusto. Wszędzie pusto. Zapewne chłopcy jeszcze nie przyszli co dla mnie było dobrą wiadomością. Szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam z szafy swoją dużą czarną walizkę i zaczęłam pakować do niej wszystkie moje rzeczy. Nie składałam wszystkiego ładnie tylko po prostu wszystko do walizki wrzucałam. W pewnym momencie natrafiłam na zdjęcia moje i Zayna. Nie wiedziałam że chłopak zrobił album z naszymi zdjęciami. Postanowiłam wyjąć sobie z niego parę zdjęć i sobie je zachować. Zdawałam sobie sprawę że będzie mi go bardzo brakowało. Gdy byłam już całkiem spakowana zasiadłam przy białym biurko i postanowiłam napisać do Zayna list pożegnalny na wypadek gdyby zainteresował się moim zniknięciem.

„Drogi Zaynie
Na początku chciałabym Cię za wszystko przeprosić. Wiedz że Cię kocham i nigdy w życiu bym Cię nie zdradziła. Louis kłamie a ty nie chcesz mi uwierzyć. Już nie mam siły walczyć za co z góry Cię przepraszam. Za dużo się ostatnio wydarzyło. Stałam się bezradna. Jednak dzięki ostatnim wydarzeniom zrozumiałam jak bardzo Cię kocham. Jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Przepraszam za te chwile smutku które były w Twoim życiu przeze mnie. Przepraszam że musiałeś cierpieć. Wiem że będzie Ci trudno bo mi jest bardzo. Nie mogę uwierzyć że to robię ale odchodzę Zayn. Muszę. Tak będzie lepiej dla Ciebie i dla mnie. Chciałabym abyś wybaczył mi kiedyś to że Cię zostawiam abyś kiedyś zrozumiał że mówiłam prawdę. O nic się na Ciebie nie gniewam. Byłeś i zawsze będziesz najważniejszą osobą w moim życiu. Kocham Cię.
  Sprawiłeś że każda moja chwila na tym świecie miała sens. Gdy przestałeś mi wierzyć. Gdy odwróciłeś się ode mnie zostawiając mnie samą zrozumiałam że ten świat nie jest dla mnie. Że już nic mnie tutaj nie trzyma. Nie ukrywam myślałam o odejściu z tego świata jednak nie jestem na tyle silną osobą. Postanowiła że zacznę swoje życie na nowo. Że zacznę wszystko od początku. Ty też tak zrób. Wyobraź sobie że zaczynasz tworzyć nową historię tylko nie występuje w niej moja postać. Zacznij żyć na nowo. Tak jakby mnie wcale nie było w Twoim życiu. Zacznij cieszyć się każdą chwilą. Wiem że nie będzie łatwo ale przynajmniej poudawajmy że nie kończy się dla nas świat.
  Za wszystko przepraszam Emily.”

Z moich oczu spłynęło tysiące łez. Wstałam z krzesła i podeszłam do łóżka. Położyłam na fioletowym kocu list i album ze zdjęciami moimi i Zayna. Złapałam swoją walizkę i szybkim krokiem zeszłam na dół. Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła chcąc zapamiętać to całe pomieszczenie na zawsze i wyszłam z domu. Wsiadłam do już wcześniej zamówionej taksówki i odjechałam. Na lotnisku wsiadłam w pierwszy lepszy samolot i odleciałam.

Zaczynając wszystko od początku pamiętałam dobrze Zayna. Wiedziałam że nigdy go nie zapomnę. Czy mnie będzie szukać czy mnie szuka? Nie wiem. Mam nadzieję że chodź trochę tęskni. Bo gdy tęskni to kocha. Ale tak naprawdę. Dla mnie był on całym światem. Kiedyś ktoś powiedział mi że w życiu prawdziwa miłość zdarza się raz w życiu. Cieszę się że mogłam skosztować tego jak ona smakuje bo wiem że Zayn był moją prawdziwą miłością. Kimś kogo będę pamiętać do końca życia. 
------------------------------------------------------------------------------------
No i nadszedł koniec. Trochę trudno jest mi się żegnać z tym opowiadaniem no ale jednak. Mam nadzieję że ostatni rozdział chodź trochę wam się podoba. :) 
Piszę teraz rzecz jasna kolejne opowiadanie. Tych którzy są zainteresowani serdecznie zapraszam: http://believingindreams-story.blogspot.com/ 
+ bardzo wam wszystkim dziękuję za to że czytaliście i byliście ze mną przez ten cały czas. :) 
Macie jakieś pytania: http://ask.fm/ligusiaaaa

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 28 "Niektórzy myślą, że nie warto się już starać, gdy osiągnie się cel."


Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Wyszłam z łazienki i powolnym krokiem udałam się w stronę pokoju. Idąc korytarzem można było usłyszeć śmiechy chłopaków. No tak pewnie byli w wyśmienitym humorze. Szczerze mówiąc zezłościłam się. Sama nie wiem dlaczego. Przecież oni nie stracili kogoś bliskiego tylko ja. Może właśnie chciałam by rozpaczali razem ze mną? Sama nie wiem czego chciałam. Czego chciałam teraz. Weszłam do pokoju i położyłam się na miękkim łóżku wpatrując się w sufit. Leżałam tak chyba z jakąś godzinę. Moje myśli błądziły. Jednym razem przypominałam sobie szczęśliwe chwile spędzone z przyjaciółką a innym chwile spędzone z Zaynem. W pewnym momencie poczułam coś dziwnego. Coś czego nie można opisać bo sama nie wiem nawet  co to za uczucie. Czułam się jakbym była taką pustą pokrywą pod którą nic by się nie kryło. Jakby nie kryły się żadne uczucie jednak w pewnym momencie poczułam się taka jakaś pełna. Jakbym to czego mi brakowało dostałam właśnie teraz. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu i podniosłam się z łóżka teraz na nim siedząc. Odsunęłam dolną szufladę swojej ciemnej szafki. List. List od Miley. Wpatrywałam się chwilę w niego bez ruchu. Jak teraz to nigdy. Czułam jakby to był właśnie ten moment. Ten moment na przeczytanie tego co przyjaciółka do mnie napisała. Czułam że ten moment szybko się nie powtórzy i muszę teraz go przeczytać. Nie myślałam że będę gotowa na to tak szybko no ale jednak.
  Wyciągnęłam dłoń w stronę listu i wzięłam go do ręki. Wyjęłam z żółtej koperty białą kartkę. Nie otwierając jej całkowicie zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Sama nie wiedziałam czy chcę do tego wracać. No ale przecież kiedyś będę musiała. Czym dłużej się nad tym zastanawiałam tym większe miałam wątpliwości co do tego listu. Przestałam się więc nad tym dłużej zastanawiać i usiadłam wygodnie na łóżku opierając się o poduszkę. Rozwinęłam białą kartkę i wzięłam głęboki wdech wypuszczając go po woli.

„Droga Emily
Mam nadzieję że u ciebie wszystko w porządku. Że jakoś sobie radzisz. Skoro to czytasz to pewnie nie ma mnie już na tym świecie. Na początku chciałabym Cię przeprosić za to że nie powiedziałam Ci o mojej chorobie ale nie umiałam. Nie mogłam. Nie chciałam by wszyscy cierpieli z mojego powodu. By cierpieli wiedząc że za chwilę może mnie nie być. Pamiętasz jak mówiłam że chcę umrzeć szczęśliwie? Teraz właśnie tak jest. Jestem szczęśliwa. Mam wspaniałą przyjaciółkę która zawsze ze mną była. Na dobre i na złe. Zapewne chodź trochę obwiniasz się za moją śmierć. Skąd wiem? Ty zawsze taka byłaś. Taka która myślała że wszystko jest przez nią. Taka która zastanawiała się często ‘Co by było gdyby...’ To bez sensu Emily. To bez sensu. Nie żyjmy przeszłością. Trzeba iść na przód. Podążać za tym co kochamy. Żyć dla tych co kochamy. Dlatego nie pozwól aby twój związek i Zayna się rozpadł. Jesteście dla siebie stworzeni.
  Żyj podążając do przodu. Żyj cierpliwie czekając na to co Cię czeka. Nie jednak nie. Zmieniaj świat. Zmieniaj swoją przyszłość Emily bo przeszłości nie zmienisz nigdy. Chodź byś bardzo chciała.
  Wiesz czasem zastanawiałam się jak to jest być kimś takim jak ty. Zawsze chciałabym być taka jak ty. Silna. Odważna. Szczęśliwa. To ceniłam i cenię u ciebie najbardziej. Dalej bądź taka. Nie zmieniaj się tylko dlatego że na tym świecie jest jedną osobę mniej. Każdy z nas kiedyś umrze. To coś przed czym nie możemy uciec. Przychodzi pewien czas i życie kończy się tak jak nasza ulubiona książka. Wszystko się kiedyś kończy Emily. Wszystko. Życie w pewnym sensie jest jak książka. Skoro twoja nadal trwa to nie pozwól aby szybko się skończyła. Zapewne ma jeszcze dużo pustych kartek do zapełniania. Musisz je zapełnić tym co kochasz. Tym dlaczego warto żyć. Pisz swoją historię i nie płacz nie załamuj się z powodu że mnie już w twojej książce nie będzie. To nie ważne.  Nie ważnie kto będzie. Ważne kto zostanie i nie odejdzie. Ty zostań. Zostań i spraw by skończyła się dobrze. Spraw aby skończyła się słowami: ‘I umarła szczęśliwie. Mając to co chciała mieć zawsze. Sprawiając że każda chwila jej życia była czymś więcej niż tylko zwykłą chwilą’.
  Jest mi strasznie smutno i trudno się z tobą żegnać. Nie jestem gotowa by Cię zostawiać. Nikt nie jest gotowy na śmierć. Tak jak i na życie.
  Pamiętaj że Cię kocham. Pamiętaj że to nie jest jeszcze twój koniec. Pamiętaj aby wziąć się w garść. Dla mnie. Dla Ciebie.
      Szczęśliwa Miley.”

Nie mogłam opanować swoich łez ‘płynących’ po moich policzkach. Dlaczego?! Dlaczego akurat ona?! Dlaczego ona musiała odejść?! Potrzebowałam jej. Potrzebuję jej.
  Nie mogłam się z tym pogodzić. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Płakałam i nie zastanawiałam się już czy powinnam czy też nie. Po prostu płakałam. Włożyłam zgniecioną przez moją rozpacz kartkę do swojej ciemnej szuflady do szafki koło łóżka. Położyłam się na łóżku i rozpaczałam po stracie bliskiej mi osoby. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-Co tu się dzieje?! –w środku nocy obudził mnie krzyk Zayna.
Otworzyłam zaspane oczy i spojrzałam na niego. Jak on śmie przychodzić do mnie w środku nocy i wydzierać się na cały głos?
-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? –zapytałam z nadzieją że zaraz sobie stąd pójdzie. Ja chciałam spać.
-Może wy mi powiecie o co chodzi?! –krzyknął pokazując to na mnie i gdzieś koło mnie na łóżku.
Odwróciłam się niepewnie. Koło mnie pod moją kołdrą leżał Louis Tomlinson. Jak oparzona wstałam z łóżka. Co on tutaj robi? Nic nie rozumiałam.
-Więc co tu się dzieje? –powtórzył swoje pytanie Zayn.
-Nie wiem. Nie wiem. Nie wiem skąd on się tu wziął. –powiedziałam lekko zdezorientowana.
Zayn spojrzał pytająco na Louisa. Widziałam ten jego szyderczy uśmieszek. Zapewne coś kombinował. Chłopak wstał z łóżka i stanął koło mnie.
-Em chyba w końcu im to powiemy co? –powiedział uśmiechając się i obejmując mnie w tali.
Odsunęłam się od niego po czym rozejrzałam się dookoła. W pokoju byli już wszyscy chłopcy. Nie chciałam niepotrzebnego zamieszania. W ogóle nie wiedziałam o co chodzi Louisowi.
-Co takiego? –zapytał niepewnym głosem Zayn.
Spojrzałam na Louisa. Uśmiechał się radośnie jakby właśnie wygrał milion dolarów. Bałam się. Nie wiedziałam do czego jest zdolny. Co może wymyślić.
-Ja i Emily jesteśmy razem. –powiedział uśmiechając się do mnie.
Zrobiłam szerokie oczy.
-Że co?! Że ja i on?! Nie no to chyba jakiś żart. –krzyknęłam z nadzieją że ktoś mnie wkręca a za chwilę wszyscy się z tego zaczniemy śmiać.
Rozejrzałam się po chłopakach. Mieli grobowe miny. Swój wzrok zatrzymałam na Zaynie. Miał zaszklone oczy. Nie no on chyba w to nie uwierzył.
-Jak mogłeś?! Jak mogłaś?! Jak mogliście?! –krzyknął wściekły.
-Zayn ale ty chyba w to nie wierzysz... –zaczęłam a Louis mi przerwał.
-No i spodziewamy się dziecka. –powiedział podchodząc do mnie i przytulając mnie.
Nie no teraz to już przegiął na całego. Jak on w ogóle tak może.
-Zayn to wszystko to nie prawda. –zaczęłam z łzami w oczach.
Złapałam chłopaka za rękę ale ten oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie takim wzrokiem którego jak dotąd nie znałam. Była w nim wściekłość a zarazem coś takiego jakby się mnie brzydził.
-Wynoś cię stąd! –powiedział wychodząc z pokoju.
Parę chwil później można było usłyszeć trzaśnięcie drzwi. Zapewne wyszedł z domu. Tylko gdzie i po co? Martwiłam się o niego.
  Spojrzałam na chłopaków którzy nadal tu stali. Mieli takie miny jakby mieli mnie zaraz zabić a Harry taką jakby się mnie brzydził. Już otwierałam usta by wszystko im wyjaśnić by oni chodź mi uwierzyli ale nie mogłam bo Harry mi powiedział.
-Nie jesteś już moją siostrą. Wynoś się stąd. –wyszedł z pokoju.
-Jak mogłaś?! –krzyknął Niall a to właśnie na niego liczyłam że mnie wesprze że pomoże że zrozumie i jakoś uwierzy.
Wyszedł z pokoju i został tylko Liam. Usiadłam na łóżku i wlepiłam swój wzrok w podłogę.
-Ja nic nie zrobiłam. –wyszeptałam.
Liam podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. Czy tylko on mi wierzył? Chodź jedna osoba. To już coś.
-To będziesz mamą. –powiedział uśmiechając się do mnie delikatnie.
Odsunęłam się od niego zła. Jakie dziecko?! Jaką mamą?! Czy on kompletnie nic nie rozumie?! Ja nie jestem w ciąży! Byłam wściekła. Strasznie zła.
--------------------------------------------------------------------------------
Tak tak wiem. Rozdział beznadziejny. W ogóle mi nie wyszedł za co z góry przepraszam. 
Dziękuję za 46 obserwujących i za ponad 24, 000 wejścia. Jesteście wielcy. ;)  

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 27 "Niektórzy myślą, że nie warto się już starać, gdy osiągnie się cel."


-Kiedy ona się obudzi? –usłyszałam znajomy mi głos.
-Tego nie wiemy. –odpowiedział jakiś mężczyzna.
Delikatnie i powoli otworzyłam swoje powieki. Jednak szybko je zamknęłam gdyż światło przedostające się do pomieszczenia strasznie raziło mnie w oczy. Poczułam uścisk na swojej dłoni.
-Emily. –usłyszałam radosny głos.
Ponownie otwarłam swoje powieki. Rozkojarzona rozejrzałam się dookoła. Przede mną stał mężczyzna w średnim wieku. Na głowie miał niewiele włosów a na nosie okrągłe okulary. Miał na sobie biały fartuch i jakiś notes w ręku. Po jednej mojej stronie siedział Niall i Liam a chłopak który trzymał moją dłoń był nie kto inny jak Zayn.
-Witamy z powrotem. –powiedział radośnie mężczyzna w białym fartuchu.
Był to najwidoczniej lekarz. Uśmiechnął się do mnie uprzejmie po czym wyszedł z pomieszczenia. Popatrzyłam na radosnych chłopaków. Nie rozumiałam co się tu dzieje. Co się stało?
-Jak się czujesz? –zapytał mulat.
Podrapałam się delikatnie po głowie próbując sobie wszystko przypomnieć. Światła. Wzrok Miley. Ból. W końcu wszystko do mnie dotarło.
-Co z Miley? –zapytałam szybko.
Popatrzałam na chłopaków. Spuścili głowy nic do mnie nie odpowiadając. Bałam się najgorszego. Bałam się odpowiedzi jednak chciałam wiedzieć co się stało.
-Co z Miley? –krzyknęłam a w moich oczach pojawiły się łzy.
Niall i Liam wstali z miejsc opuszczając pomieszczenie. Spojrzałam na Zayna błagając by wszystko mi powiedział. Musiałam wiedzieć co się stało. Musiałam wiedzieć co z moją przyjaciółką.
-Miley nie żyje. –wyszeptał chłopak i powoli opuścił pokój.
Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Nie docierało do mnie to co powiedział Zayn. Że co? Że moja jedyna najlepsza przyjaciółka nie żyje? Przecież to nie możliwe. Dlaczego?! Dlaczego akurat ona?! Ktoś kogo znałam od dziecka ktoś kogo uważałam za członka rodziny ktoś dzięki komu chciało się żyć ktoś na kogo zawsze mogłam liczyć ktoś kto był dla mnie jak siostra tak po prostu nie żyje? Dlaczego?!
  Nie  mogłam pojąć tego co się stało. Schowałam twarz w kolana i zaczęłam płakać. Jak małe dziecko.
-siedem dni później-
Dzisiaj miałam wyjść ze szpitala. Całe moje życie było jak pusta szara kartka odkąd dowiedziałam się o śmierci swojej przyjaciółki. Nie chciałam nikogo widzieć. Całe dnie siedziałam zamknięta w sali wpatrując się w okno. Zaczęłam rozumieć że to wszystko przeze mnie. Gdybym nie wyciągnęła ją na tą dyskotekę nic by się nie wydarzyło. A teraz... a teraz ktoś na kim mi zależało nie żyje. Nie potrafiłam i nie potrafię tego zrozumieć. Dlaczego nie mogłam być to akurat ja? Dlaczego?! Z każdym dniem zaczęłam rozumieć ile przeżyłam dzięki niej. Byłam ze mną zawsze.
  Całe siedem dni w tym cholernym szpitalu przesiedziałam w ciszy. Z nikim  nie chcąc się widzieć. Pamiętam gdy obiecałam Miley i samej sobie  że nigdy nie będę płakać chodź bym nie wiem co się stało. Chyba nie dotrzymałam obietnicy. Czasem są po prostu wyjątki gdzie nie można tak po prostu dotrzymać obietnic. Tak przynajmniej myślałam przez jakieś cztery dni gdy moje policzki były całe mokre od łez. Zdałam sobie jednak sprawę że tylko to mogę jeszcze dla niej zrobić. Dotrzymać obietnicy. Więc przestałam płakać. Wszystkie moje dotychczasowe smutki chowałam w sobie. Nic nie mówiąc dusiłam to co tak bardzo mnie dręczyło. Nie wiem czy robię źle czy dobrze. Wszystko zaczęło nie mieć dla mnie sensu. Wstawanie rano o świcie jedzenie rozmawianie życie. Nawet już prawie nie spałam. Po prostu siedziałam i wpatrywałam się w okno tak jakbym miała zaraz ją tam zobaczyć.
  I dzisiaj wypis ze szpitala. Chłopcy od rana chrzontali się po pomieszczeniu. Mówili do mnie co jak dla mnie nie miało żadnego sensu bo ich kompletnie nie słuchałam. W pewnym momencie do pokoju ktoś wszedł. Odwróciłam się i w drzwiach dostrzegłam... mamę Miley? Chłopcy momentalnie wyszli z pomieszczenia. Dziwiło mnie co ona tu robi. Po tym gdy się obudziłam minęło dwa miesiące. Niestety nie byłam nawet na jej pogrzebie. Widząc jej mamę która była dla mnie jak ciocia moje oczy momentalnie się zaszkliły. Kobieta niepewnie zbliżyła się do mnie.
-Jak się czujesz? –zapytała stojąc naprzeciwko mnie.
-Źle. –odparłam niechętnie spoglądając w okno.
-Wiesz nie wiem jak ci to powiedzieć ale... –zaczęła kobieta a jej głos lekko drżał.
Spojrzałam na nią czekając na to co mi powie.
-Ale Miley była chora. Dowiedzieliśmy się... ona się dowiedziała o tym bardzo późno. Za późno. Z każdym dniem umierała coraz bardziej. Zostało jej siedem dni. Nie chciała ci nic mówić bo nie wyobrażała sobie życia wiedząc że wszyscy dookoła wiedzą że za niedługo umrze. Gdy mieliście wypadek zostało jej jeszcze tylko dwa dni. Emily ona i tak by umarła. –powiedziała jej matka a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
Nie mogłam już tego znieść. Jak dla mnie to już za dużo tych wiadomości. „I tak by zmarła”? Ludzie! Ja przez ostatnie chwile jej życia pieprzyłam jej cały czas tylko o sobie. Zadręczałam ją swoimi problemami. Gdybym wiedziała.... gdybym wiedziała zapewne było by inaczej.
-Miley napisała do ciebie list. –powiedziała kobieta wyjmując ze swojej torebki żółtą kopertę –Przeczytaj go. –dodała podając mi go do ręki.
Uśmiechnęła się do mnie sztucznie i opuściła pomieszczenie. Byłam teraz sama. Sama ze swoimi myślami. Patrzyłam naprzeciwko siebie zastanawiając się czy przeczytać to co do mnie napisała. Spojrzałam po raz kolejny na żółtą kopertę i schowałam ją do swojej torebki. Nie chciałam tego czytać. Bałam się. Bałam się że będzie mnie to strasznie bolało. Nie chciałam wracać do tego. Nie chciałam. Nie chciałam nawet ‘pójść’ do przodu. Stałam w miejscu. Po prostu się zatrzymałam. Potrzebowałam czasu by to wszystko sobie przemyśleć. By być na tyle silną by przeczytać list od Miley.

Zasiadłam z tyłu auta. Byli wszyscy chłopcy. Doceniałam to jednak nie musieli tego wszystkiego dla mnie robić. Odwołali aż cztery koncerty. Czułam się winna i tak jakby mnie to bardziej dobijało. Nie chciałam aby dla mnie poświęcali swoją karierę.
  Wychodząc ze szpitala byłam wściekła a zarazem obojętna. Sama nie wiem co czułam. Czy cokolwiek czułam. Przed szpitalem było masę reporterów ludzi którzy robili mi zdjęcia zadawali pytania. Chodź byłam jakby wszystko było mi obojętne to nie mogłam tego znieść. Przez chwilę miałam ochotę wykrzyczeć wszystkim to jak bardzo mnie ranią swoim zachowaniem. Miałam ochotę wykrzyczeć im to co tak naprawdę czuję  dusząc w sobie to wszystko przez dłuższy czas. Na szczęście zachowałam spokój. Aż samą dziwiło mnie moje zachowanie. Zmieniłam się a przynajmniej jak na razie nie zachowywałam się jak ja. Może to przez to co przeżyłam i straciłam ważną osobę w moim życiu. Może przez to.
  Jadąc do domu chłopcy zadawali mi masę pytań na które nie miałam ochoty odpowiadać. Tak naprawdę to prawie w ogóle ich nie słuchałam. Wszystkie ich słowa obijały mi się o uszy. Rozmowa z nim z kimkolwiek była dla mnie bez sensu. Po prostu oni mówili a ja  nie zwracałam na żadne z ich słów uwagi. Chciałam teraz ciszy i spokoju. Po prostu pobyć sama ze swoimi myślami.
  Dojeżdżając do domu odetchnęłam z ulgą. Zamknę się teraz w swoim pokoju i nie będę musiała przesiadywać z chłopakami. Szczerze mówiąc strasznie wkurzało mnie ich zachowanie. Chodź ich lubiłam i szanowałam to teraz byłam strasznie na nich wściekła. Sama nie wiem dlaczego. Po prostu chciałam mieć spokój a oni mi go zagłuszali. Tak chyba właśnie z tego powodu.
  Otworzyłam drzwi od auta i wysiadłam na zewnątrz. Dzisiaj był ładny słoneczny dzień. Rozejrzałam się dookoła i zaczęłam zmierzać w stronę drzwi od  domu. Wyjęłam z torby klucz i wsadziłam go do zamka. Chwilę później byłam już w środku. Od razu zaczęłam zmierzać w stronę swojego pokoju. Jednak nie do pokoju mojego i  Zayna tylko do mojego starego pokoju. Po prostu wolałam mieszkać teraz w pokoju sama. Wolałam mieć teraz święty spokój. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na krześle koło okna. Wlepiałam swój wzrok w szybę myśląc o wszystkim i o niczym. Było mi ciężko. Nie mogłam zrozumieć tego że już nigdy nie usłyszę jej głosu śmiechu. Nigdy nie zobaczę jej uśmiechu jej brązowych tęczówek. Nigdy nie zobaczę jej. Nie mogłam tego pojąć. Nie chciało to do mnie dotrzeć.
  W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi w kółko powtarzając moje imię. Dobijał się tak chyba z dobre parę minut. Ja jednak nic nie słyszałam. Byłam za bardzo zamyślona. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je powoli. Przede mną stał zdenerwowany Zayn. Popatrzyłam na niego pytająco. Miałam nadzieję że zaraz sobie pójdzie i da mi spokój.
-Chodź coś zjeść. –powiedział uśmiechając się do mnie.
-Nie chcę nic jeść. –prawie krzyknęłam.
-Ale... –zaczął ale mu przerwałam.
-Zostaw mnie w spokoju! –krzyknęłam zamykając mu przed nosem drzwi.
Powoli otarłam się od drzwi za chwilę siedząc już na podłodze. Schowałam swoją twarz w kolanach. Siedziałam tak przez dobre parę minut. Nie chciałam urazić Zayna a chyba właśnie go obraziłam. Czułam się z tym źle.
  Wstałam z miejsca i udałam się w stronę swojej czarnej szafy. Otworzyłam ją i wyjęłam z niej swoją białą piżamę. Podeszłam do swojej małej szafki na której stała moja torebka. Wyjęłam z torebki paczkę papierosów przez przypadek wypadł mi z torebki list. Przez chwilę wpatrywałam się w niego bez ruchu lecz po chwili schyliłam się i wzięłam go do ręki. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Coś kazało mi go otworzyć i przeczytać a coś innego we mnie nie pozwalało mi go nawet trzymać w ręce. Włożyłam go do swojej szuflady i udałam się w stronę swojej łazienki.

"Słowa które ciężko jest wypowiedzieć są zazwyczaj tymi najważniejszymi. " 

---------------------------------------------------------------------------------
tak wiem rozdział mi nie wyszedł. :( 
Co do zawieszenia to jeszcze się nad tym zastanawiam. Decyzji ostatecznej jak na razie jeszcze nie podjęłam. 
Macie jakieś pytania: http://ask.fm/ligusiaaaa

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 26 "Niektórzy myślą, że nie warto się już starać, gdy osiągnie się cel."


Otwarłam swoje powieki po czym szybko jej zamknęłam gdyż światło przedostające się do pokoju strasznie raziło mnie w oczy. Gdy w końcu wstałam z łóżka usiadłam na nim i wlepiłam wzrok w podłogę próbując przypomnieć sobie wszystko z wczorajszego dnia. Czasem miałam problemy z pamięcią po przebudzeniu się rano co nie zawsze wiązało się z nadmiarem alkoholu. Wczoraj nic kompletnie nic nie piłam.
  Przypominając sobie o tym że koniecznie muszę porozmawiać z Zaynem skwasiłam minę. Nie miałam ochoty na taką rozmowę. W ogóle nie jestem osobą która lubi mówić o swoich problemach. Wolę siedzieć na dupie i chodź by nie wiem jak bardzo mnie to bolało wolę dusić to w sobie. Nie lubię opowiadać swojego życia innym. Dobrze wiem że rozmowa z Zaynem będzie kompletnie czymś innym ale i tak wiedziałam że będzie to coś cholernie trudnego. Nawet nie wiedziałam jak miałabym mu to wszystko powiedzieć. No jak? W jakich okolicznościach? Może po prostu do niego podejdę i prosto z mostu powiem mu że Louis się we mnie zakochał. Tak tak bardzo śmieszne. To wykluczam już na samym początku. Najgorzej jest właśnie zacząć a najbardziej wtedy gdy nie wie się jak.
  Potrząsnęłam głową wytrzepując z niej wszystkie moje dotychczasowe myśli i wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się po czym wzięłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Jakieś dwadzieścia minut później schodziłam już na dół do kuchni. Będąc w pomieszczeniu zatrzymałam się na chwilę wpatrując się w Miley. Dziewczyna wyglądała na lekko zdenerwowaną. Zapewne chciała coś ugotować. Co jak co ale do gotowania to ona się zbytnio nie nadawała zresztą tak samo jak ja.
-Witam. Witam. –powiedziałam a dziewczyna momentalnie się odwróciła w moją stronę.
-Cześć. –powiedziała uśmiechając się.
Podeszłam do stołu i usiadłam przy wolnym krześle.
-Będziemy dziś  coś jadły na śniadanie? –zapytałam patrząc jak dziewczyna po raz kolejny próbuje zrobić naleśnika ale znów jej nie wychodzi.
-Nie sądzę. –odparła nieco zła stojąc teraz tyłem do mnie.
Uśmiechnęłam się pod nosem i nalałam sobie wody do szklanki. Siedziałyśmy chwilę w ciszy słuchając radia. W pewnym momencie zaczęła lecieć piosenka One Direction a ja przewróciłam oczami. Miley zaczęła podśpiewywać sobie pod nosem i tańczyć. Zaśmiałam się i zaczęłam robić to co dziewczyna.
  Zapewne był to najgorzej wykonany taniec ale za to w jakim składzie.
  Gdy piosenka się skończyła zaśmiałyśmy się głośno. Poczułam jak coś się pali i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu pociągając nosem. Swój wzrok zatrzymałam dopiero na patelni na której był niejadalny już naleśnik. Po chwili Miley także zauważyła palący się na patelni naleśnik i szybko zdjęła patelnie z ognia. Zaśmiałam się i zasiadłam z powrotem na wolnym krześle. Jednego teraz mogłam być pewna. Śniadania nie będzie a przynajmniej na pewno nie tutaj.

Do domu wracałam piechotą. Omijający mnie na ulicy ludzie dziwnie mi się przyglądali. Czułam się jakbym była jakimś Marsjaninem bo wszyscy byli zainteresowani moją osobą. Nie cierpię tego gdy ktoś wytyka mnie palcem jak szepcze coś o mnie a ci ludzie których widziałam idąc do domu robili po prostu to wszystko. Czasem miałam nawet ochotę podejść do kogoś i powiedzieć mu co ja o tym wszystkim myślę ale jakoś się powstrzymywałam. Dopiero wtedy gdy zaczęto robić mi zdjęcia to było już kompletne przegięcie. Nie no najlepiej jest gdy z kimś o tym rozmawiasz a on mówi ci: „Musisz się do tego  przyzwyczaić. Jesteś przecież dziewczyną Zayna Malika a do tego siostrą Stylesa.” Miałam dość gdy ludzie znali mnie jako dziewczynę Malika albo  siostrę Stylesa. Jestem Emily Styles a nie kogoś tam dziewczyna.
  Zła doszłam w końcu do domu. Odetchnęłam z ulgą zamykając za sobą drzwi. Ledwo się odwróciłam a przede mną stał już zły Harry.
-Mogłabyś odbierać telefon. –powiedział zły.
Czasem wcale go nie rozumiałam. Czym on się tak przejmuje? Jestem odpowiedzialną osobą i dam sobie bez niego radę. Harry czasem zachowywał się jakby był moim ojcem. Gdy mieszkaliśmy jeszcze wszyscy razem taty często nie było w domu a mną opiekował się Harry. Pewnie już zapomniał że jestem tylko jego siostrą i nie cierpię gdy ktoś zachowuje się jakbym była małą dziewczynką którą trzeba pilnować na każdym kroku.
-Spierdalaj. –powiedziałam omijając chłopaka który zastawił mi przejście.
Usłyszałam tylko głośne trzaśnięcie drzwiami.
-Rozwścieczony Styles. –powiedziałam pod nosem śmiejąc się sama do siebie.
Szłam prosto do swojego pokoju. W domu było jakoś tak pusto. Zastanawiałam się gdzie są wszyscy. Wzięłam szybki prysznic i ogarnęłam się jakoś.

Zajadając kanapki z serem usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Po śmiechach mogłam rozpoznać że są to chłopcy. Po chwili wszyscy wparowali do kuchni. Niall jak zwykle pierwsze co zrobił to podleciał do lodówki. Pozostali przysiedli się do mnie do stołu. Nie było Harrego. Zdziwiłam się.
-Gdzie Harry? –zapytałam patrząc na chłopaków.
-Pewnie rozpacza bo dziewczyna go rzuciła. –powiedział Lou śmiejąc się.
Spojrzałam na nich ze zdziwieniem. To on miał w ogóle jakąś dziewczynę? Nie chcąc już dłużej rozmawiać na ten temat nic nie odpowiedziałam.
-Zayn możemy porozmawiać? –zapytałam niepewnie.
Chciałam mieć już naszą rozmowę za sobą.
-Tak jasne. –odparł chłopak lekko zdziwiony.
-To może nie tutaj. –powiedziałam patrząc na chłopaków.
Zayn kiwnął głową i wstał z miejsca. Poszliśmy razem do swojego pokoju. Chłopak zasiadł na łóżku wpatrując się we mnie. Wyglądał na zdezorientowanego. No tak przecież kompletnie nie wiedział o co chodzi.
  Chodziłam po pokoju w  tę i z powrotem zastanawiając się jak zacząć. Drapiąc się po głowie wszystko uważnie układałam sobie w myślach. Odwróciłam się w stronę chłopaka i otworzyłam usta by w końcu wszystko mu opowiedzieć ale na moje nieszczęście do pokoju bez pukania wparował Louis. Spiorunowałam go wzrokiem gdy go zobaczyłam. Chłopak popatrzył to na mnie to na Zayna i bez słowa wyszedł z pokoju. Dotarło do mnie że nie mogę powiedzieć Zaynowi. Nie umiałam i nie chciałam niszczyć ich przyjaźni. Nie wiedziałam przecież jak zareaguje Zayn.
-Już nic. Już nic. –powiedziałam do chłopaka wychodząc z pokoju.
W pewnym momencie poczułam uścisk na swoim nadgarstku. Odwróciłam się i spojrzałam na smutnego mulata.
-Czy między tobą a Louisem coś jest? –zapytał a jego oczy momentalnie się zaszkliły.
-Oczywiście że nie. Skąd ci to przyszło do głowy?! –powiedziałam wpatrując się w jego smutne tęczówki.
Chłopak nic nie odpowiedział a jego mina wcale się nie zmieniła. Puścił moją rękę a ja zeszłam na dół po schodach.
  Skąd mu w ogóle takie coś przyszło do głowy? No tak przy Louisie dziwnie się zachowywałam. W dodatku chciałam z nim porozmawiać a gdy Louis wszedł do pokoju momentalnie zmieniłam zdanie. No tak. Na jego miejscu pewnie też bym tak myślała.  Za nic w świecie nie chciałam by mulat tak myślał. Nie chciałam.
  Wyszłam z domu zabierając ze sobą swój telefon klucze papierosy i pieniądze. Wychodząc na świeże powietrze wciągnęłam powietrze do płuc i wypuściłam je powoli. Wyjęłam ze swojej paczki papierosa i zapaliłam go zaciągając się. Postanowiłam że pójdę do Miley. Miałam nadzieję że nie ma żadnych planów na dzisiejszy wieczór bo chciałam się jakoś rozerwać i pójść z nią na dyskotekę.
  Idąc ulicą znów był ten sam problem. Ludzie. Ludzie którzy cały czas mnie denerwowali. Dochodząc do domu przyjaciółki byłam już u szczytu wytrzymania. Myślałam że zaraz wybuchnę złością. Zapukałam niepewnie do drzwi swojej przyjaciółki. Czułam się dosyć dziwnie bo przecież jeszcze niedawno tutaj byłam. Nie chciałam zawracać jej głowy. Może ma inne plany na dzisiejszy dzień. Bałam się że zachowuję się tak jakby wszystko kręciło się wokół mnie a nie cierpię takich ludzi. Może po prostu powinnam sama sobie z tym poradzić albo znaleźć sobie inną osobę której będę zawracać sobą głowę?

-Emily, pospiesz się! –usłyszałam głos swojej przyjaciółki która była już nieco zła.
Dziewczyna cały czas mnie pospieszała a przecież muszę dobrze wyglądać.
  Na szczęście mam wspaniałą przyjaciółkę i jak najbardziej mnie zrozumiała. Postanowiłyśmy że pójdziemy do klubu i się jakoś wyluzujemy zapominając o tym co działo się wcześniej. Czasem zastanawiam się jak Miley ze mną wytrzymuje. Najwidoczniej ma jakiś nieznany dar do rozmawiania i rozumienia tak beznadziejnych osób jak ja.
  Nałożyłam na siebie fioletową krótką sukienkę, czarne szpilki i czarną skórzaną kurtkę. Włosy rozpuściłam i pomalowałam się. Gdy byłam w końcu gotowa wyszłyśmy z Miley z domu. Postanowiłyśmy że pojedziemy jej autem. Oczywiście byłam za tym aby jednak pojechać taksówką no ale tej upartej osóbki nie da się przekonać. Jak się na coś uprze to już trzeba ustąpić.
  Otworzyłam drzwi od czarnego auta i weszłam do środka. Jazda była dosyć długa. Rozmawiałyśmy śmiałyśmy się. Nie wiem czemu ale ona zawsze potrafiła poprawić mi humor. Nawet wtedy gdy nic nie robiła. Można powiedzieć że gdy po prostu jest jestem szczęśliwa i wszystkie problemy przestają mieć znaczenie tak jakby wcale ich nie było.
  Śmiałyśmy się na cały głos. Miley uważnie prowadząc podśpiewywała sobie pod nosem piosenkę która akurat leciała w radiu. Szczerze mówiąc najlepiej razem nie śpiewamy ale kocham śpiewać właśnie z nią. Akurat leciała nasza ulubiona piosenka. W pewnym momencie zobaczyłam oślepiające światła. Wzrok swojej przyjaciółki. Ból. Ciemność. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zaczyna mi się wydawać że przynudzam i zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga. Nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji o zawieszeniu ale zastanawiam się nad tym poważnie... 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 25 "Niektórzy myślą, że nie warto się już starać, gdy osiągnie się cel."


Gdy się jakoś ogarnęłam zeszłam na dół gdzie czekali już na mnie niecierpliwie pozostali.
  Po jakiś 30 minutach jazdy w końcu znaleźliśmy się na miejscu. Wyszłam z auta i uważnie przyjrzałam się budynkowi przy którym właśnie się zatrzymaliśmy. Nie sądziłam że chłopcy gustują w takich klubach. Można powiedzieć szczerze że myślałam że nie chodzą do takich klubów bo jest jak dla nich... za biedy? Właściwie to tak. Jak widać myliłam się.
  Zayn złapał mnie za rękę prowadząc do budynku. Był on raczej jak taka zwykła knajpka otwarta 24 na dobę. Weszliśmy do środka. Było tutaj szczerze mówiąc niewiele osób. Przyglądali się chłopakom jakby widzieli ich chyba po raz sety w życiu. Mieli zwyczajne ucieszone miny. Zdziwił mnie fakt że nikt nie krzyczał nie skakał na ich widok. Ludzie zachowywali się jakby to wszystko było dla nich zwyczajnie a chłopcy byli po prostu zwykłymi ludźmi.
  Sala była dosyć mała. Po prostu niewielka. Była tutaj duża scena przed którą były poustawiane okrągłe stoliki które były do połowy pozajmowane. Sala była dosyć ciemna. Nie było tutaj jakiegoś hałasu tylko raczej cicha muzyka przy której ludzi normalnie sobie rozmawiali. Było to raczej miejsce w którym byłam pierwszy raz w życiu. Wyglądało na to że przychodzą tu zwykli ludzie którzy nie pochodząc z bogatych rodzin tylko raczej z ubogich. Małe dzieci bawiły się ze sobą.
  Na widok chłopaków mała ciemnowłosa dziewczynka podbiegła do Zayna i mocno go przytuliła. Chłopak wziął ją na ręce podnosząc do góry. Wyglądało na to że dobrze się znają. Gdy Zayn postawił ją na ziemię ta pociągnęła go za sobą. Dziwnie się czułam. Każdy z chłopców gdzieś sobie poszedł a ja powiem szczerze nie będąc nigdy w takim miejscu nie wiedziałam jak się zachować.
-Dzień dobry. –powiedział jakiś staruszek siedzący przy okrągłym stoliku przy którym właśnie stałam.
Spojrzałam na niego chwilę się zastanawiając.
-Dzień dobry. –odparłam niepewnie.
-Usiądź. –powiedział pokazując na wolne miejsce koło niego.
Po chwili zastanawiania usiadłam koło staruszka. Powiem szczerze zasiadłam niechętnie ale jakoś tak głupio było odmówić.
-To wspaniali ludzie. –powiedział uśmiechnięty mężczyzna pokazując na chłopaków każdego z kolejna.
Kiwnęłam głową potwierdzająco.
-Przychodzą tu do nas chodź nie muszą. Poświęcają nam czas. Nie znam innych sławnych gwiazd które zachowują się tak jak oni. –dodał staruszek.
Uważnie się mu przysłuchiwałam zastanawiając się do czego tak naprawdę zmierza.
-Jesteś pewnie dziewczyną z któregoś z nich ? –zapytał cicho staruszek nachylając się nad stołem tak by tylko ja i on mogli słyszeć to co mówimy.
-Tak Zayna. –powiedziałam cicho.
-Właśnie tak myślałem. –powiedział uśmiechając się delikatnie. –Kochasz go? –dodał po chwili.
-Tak. –powiedziałam patrząc na Zayna który właśnie rozmawiał z jakąś rodziną. Śmiali się.
-To dobrze. Jestem pewien że Zayn też cię kocha. –powiedział uśmiechając się miło.
-Chłopcy nie przyprowadzają tutaj swoich dziewczyn. Raz Zayn przyprowadził tutaj taką Tamarę. Był to zły pomysł. Dziewczyna sprowadziła do nas reporterów i tym podobnych. Jeśli Zayn pokazał ci to miejsce to na pewno cię kocha. –powiedział cicho mężczyzna.
Nic nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co niby miałabym powiedzieć. Że się cieszę że zapewne będziemy żyli razem długo i szczęśliwie że jestem pewna że on mnie kocha że ja go kocham?
  W pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się i dostrzegłam uśmiechniętego Nialla.
-My idziemy do przodu. Idziesz z nami? –zapytał chłopak.
Po chwili zastanowienia pokiwałam przecząco głową. Nie chciałam zostawiać tutaj tego mężczyzny samego. Właściwie to nie tylko z tego powodu. Chłopcy rozmawiali śmiali się z innymi ludźmi których ja kompletnie nie znałam. Widziałam że ci ludzie są szczęśliwi chodź nie mają tego co inni. Nie chciałam psuć im zabawy.
  Siwy starszy mężczyzna siedzący koło mnie uśmiechnął się do mnie uprzejmie.
-Można się tu czegoś napić lub coś zjeść? –zapytałam niepewnie starszego mężczyzny.
-Oczywiście że tak. To że biedna dzielnica nie znaczy że aż tak. –powiedział żartobliwie.
-Megan. Chodź na chwilę. –krzyknął do jakiejś kobiety.
Po chwili ta Megan zjawiła się koło nas. Wyglądało na to że była tutaj kelnerką. Mężczyzna złożył zamówienie po czym uśmiechnął się do mnie radośnie.
-Mamy tutaj najlepsze jedzenie. –dodał.
Uśmiechnęłam się do niego uprzejmie. Po chwili na dużej scenie pojawił się mężczyzna w średnim wieku. Miał ciemne krótkie włosy i był ubrany w garnitur.
-No to witam wszystkich serdecznie na konkursie karaoke. –powiedział do mikrofonu.
Przyglądałam mu się uważnie słuchając tego co mówi.
-No dobrze więc od kogo zaczynamy? –zapytał spoglądając w ludzi.
-Może od zespołu One Direction? Może od Nialla? –zapytał.
Wyglądało na to że mężczyzna dobrze ich znał. Zresztą jak wszyscy tutaj.
-O nie. Najpierw od kogoś innego. –krzyknął Niall.
-No dobrze. No dobrze. No to kto chętny? –zapytał rozglądając się po sali.
Po paru chwilach ktoś z pierwszego rzędu podniósł rękę do góry. Na sali wszyscy zaczęli bić brawa.
-No dobrze Kate. Chodź. –powiedział mężczyzna.
Rudowłosa dziewczyna odebrała od niego mikrofon. Po chwili wszystkie światła zgasły obrucz tego jednego który pokazywał na dziewczynę. Dziewczyna zaczęła śpiewać. Miała chyba z jakieś dziesięć lat. Świetnie śpiewała. Byłam pewna że za parę lat będzie nagrywała płyty i śpiewała na koncertach. Na pewno pójdę na jej koncert bo jest naprawdę warto.
  Gdy skończyła śpiewać. Wszyscy zaczęli bić brawa. Ja także. Akurat do stolika kelnerka przyniosła zamówienie.
-Jeszcze raz to samo. –powiedziałam gdy zdałam sobie sprawę że mężczyzna nic nie je.
Dziwnie czułabym się jedząc przy stole z kimś kto akurat nie je. Postanowiłam że zamówię mu jedzenie i oczywiście za nie zapłacę.
  Właściwie to nie poznawałam już samej siebie. Zawsze twarda pyskata dziewczyna teraz zachowuje się tak jakby była kimś innym. Jakby nie była sobą.
  Gdy kelnerka przyniosła zamówienie podałam je mężczyźnie. Na początku się upierał że nie będzie ode mnie przyjmował niczego ale jak zwykle postawiłam na swoim.
  Po rudowłosej dziewczynce na scenie pojawiali się równie utalentowani ludzie. W końcu przyszła kolej na chłopaków. Wszyscy zaczęli klaskać. Byłam bardzo ciekawa jak zaśpiewają. Chłopcy zaczęli śpiewać „Little things”. Na sali panowała ogromna cisza. Wszyscy uważnie się im przysłuchiwali. Powiem szczerze że nawet ja pokochałam tą piosenkę. Gdy skończyli śpiewać wszyscy głośno bili brawa.
-Dziękujemy. –powiedział Zayn stojąc teraz już sam na scenie.
-Chciałbym aby zaśpiewał dla was ktoś bardzo utalentowany. –zaczął.
Wszyscy byli ciekawi o kim mówi. Zresztą ja także.
-Emily, zaśpiewaj proszę. –powiedział Zayn wyciągając rękę w moją stronę.
Że co proszę? Że ja mam niby zaśpiewać? Tutaj? Na scenie? Przy wszystkich? Kompletnie mnie zamurowało. Pokiwałam przecząco głową. Wszyscy patrzyli uważnie na mnie.
-Emily. Emily. Emily. –zaczął Zayn a po chwili wszyscy do niego dołączyli.
Spiorunowałam go wzrokiem po czym podeszłam do niego. Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko podając mi mikrofon. Chwilę później na scenie byłam tylko ja. Panowała kompletna cisza. Światła zgasły.
  Bałam się. Bałam się zaśpiewać. Było to dla mnie dość trudne. Dawno nie śpiewałam a tym bardziej na scenie dla publiczności. Śpiewałam jedynie w domu gdy nikt nie słyszał do tego bardzo dawno temu. Co jeśli zaśpiewam źle? Co jeśli mnie wyśmieją? Zapewne wyjdę na totalną idiotkę a takiej opinii innych na mój temat bym nie zniosła.
  Muzyka zaczęła grać. Wpatrywałam się w lampę na końcu sali. Zaczęłam śpiewać. Chyba szło mi całkiem nieźle bo na sali nadal panowała cisza. Nie wiedziałam czy to źle czy dobrze. Po prostu śpiewałam. Oddałam się piosence tak jakbym śpiewała sama dla siebie przed lustrem. Nie. Jednak nie. Występ na scenie był czymś o wiele lepszym. Czułam się tak jakbym w końcu znalazła coś co należy tylko do mnie. Jakbym znalazła coś w czym jestem dobra i co kocham. To uczucie było naprawdę niesamowite. Takie nie do opisania.
  Gdy skończyłam śpiewać wszyscy zaczęli klaskać. Niektórzy nawet powstawali ze swoich miejsc. Nawet One Direction. Niepewnie rozejrzałam się po czym zeszłam ze sceny. Czułam się jakoś tak dziwnie. Z jednej strony byłam szczęśliwa. W duchu skakałam z radości ale jednak z drugiej strony byłam jakaś taka smutna. Dziwnie się czułam w centrum zainteresowania.
  Podeszłam do chłopców i poinformowałam ich o tym że będę już wracać do domu bo źle się czuję. Oczywiście czułam się jak najbardziej w porządku. Louis zaproponował że mnie odwiezie. Czułam że to zły pomysł ale niby co miałam powiedzieć Zaynowi? Że niby dlaczego nie chcę wracać z Louisem do domu? W ostateczności się zgodziłam.
  Wsiedliśmy do auta Louisa i odjechaliśmy. Przez jakiś parę minut panowała kompletna cisza. Nikt z nas nie chciał nic powiedzieć. Nie powiem że czułam się z tym źle. Tak naprawdę to bardzo dobrze że ani ja ani Louis nic nie mówiliśmy. Nie chciałam po raz kolejny słuchać głupich rzeczy wypowiedzianych z jego ust.
-Ślicznie śpiewasz. –powiedział w pewnym momencie Lou.
Uśmiechnęłam się niechętnie do niego. Nic nie odpowiedziałam.
-Wiesz chyba muszę ci coś powiedzieć. –zaczął niepewnie.
Poczułam lekki strach. Sama nie wiem dlaczego.
-Mam, mamy problem. –dodał chłopak.
Spojrzałam niepewnie na Louisa.
-Jaki? –zapytałam tak naprawdę nie chcąc znać odpowiedzi.
-Zakochałem się. –dokończył spokojnie Louis.
Odetchnęłam z ulgą.
-A co to ma wspólnego ze mną?
-Bo ja się zakochałem w tobie. –dokończył nerwowo Lou.
Wytrzeszczyłam szeroko oczy. Że co takiego? Chyba się przesłyszałam.
-Że co? –zapytałam z niedowierzaniem.
-Zakochałem się w tobie. Kocham cię. –powtórzył Lou.
Nie wiedziałam jak się zachować. Był to dla mnie szczerze mówiąc szok.
-Nie rozumiem czemu nadal jesteś z Zaynem. Wiem że go nie kochasz. W ogóle do sobie nie pasujecie. –powiedział chłopak.
Zacisnęłam pięści ze złości. Właśnie takich słów się obawiałam.
-Jesteś z nim tylko dla kariery? –zapytał chłopak.
Nie no teraz to już mnie kompletnie zezłościł.
-Zatrzymaj się!  -krzyknęłam.
Louis spojrzał na mnie dziwnie.
-Zatrzymaj się! –powtórzyłam nerwowo.
Parę chwil później chłopak zatrzymał auto. Zdenerwowana wysiadłam.
-Co ty robisz? –zapytał dziwnie Louis.
-Stoję! –krzyknęłam.
-Nie wracam z tobą do domu! –dodałam po chwili.
-Ale nie... –nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Nie wracam z tobą do domu! –powtórzyłam i zaczęłam iść na przód.
Na początku chłopak nie chciał pozwolić na to żebym sama wracała ale postawiłam na swoim i Louis gdzieś sobie pojechał. Jaki się opiekuńczy nagle zrobił. Totalny dupek. Rozsadzało mnie od środka. Miałam ochotę teraz komuś przywalić a najlepiej jakby ten ktoś miał na imię Louis Tomlinson.
  Szłam na przód ciemną ulicą. Do domu miałam jeszcze spory kawałek a nogi mnie bolały. Postanowiłam zadzwonić po taksówkę aż dziw że wcześniej nie wpadłam na ten pomysł. No tak chciałam się przejść i rozładować emocje.
  Stałam paliłam papierosa i czekałam na taksówkę. W końcu taksówka przyjechała a ja weszłam do środka. Postanowiłam że pojadę do Miley. Chciałam wszystko jej opowiedzieć. Chciałam żeby jakoś pomogła mi w tej sytuacji. Była to jedyna osoba z którą mogłam o tym porozmawiać. W końcu znaleźliśmy się przed jej domem. Niepewnie podeszłam do drzwi i zapukałam. Parę chwil później przede mną zjawiła się Miley. Uśmiechnęłam się sztucznie do niej. Dziewczyna wpuściła mnie do środka. Usiadłyśmy razem w salonie. Postanowiłyśmy że dziś przenocuję u niej. Napisałam sms do Harrego i wyłączyłam telefon.
-O co chodzi? –zapytała dziewczyna siadając naprzeciwko mnie.
Przez chwilę zastanawiałam się jak zacząć z nią rozmowę. Przypominając sobie sytuację z Niallem postanowiłam że po prostu zacznę od początku. Niepewnie opowiadałam jej całą historię. Trudno było mi o tym rozmawiać. Gdy skończyłam wszystko opowiadać dziewczyna przytuliła mnie mocno.
-Musisz o tym powiedzieć Zaynowi. –powiedziała.
Właśnie po to do niej przyszłam aby pomogła mi jakoś rozwiązać tą sytuację a nie po to by powiedziała „Musisz o tym powiedzieć Zaynowi”. Wiedziałam że muszę ale nie chciałam tego. Na pewno jest jakieś inne lepsze rozwiązanie całej tej sytuacji.
  Po długiej rozmowie z przyjaciółką zasnęłam. Dziewczyna przekonała mnie do tego bym porozmawiała z Zaynem. Nawet nie wiem jakim cudem dałam się namówić na ten pomysł. 
------------------------------------------------------------------------------------------------
Co myślę o tym rozdziale? Myślę że mi nie wyszedł i raczej nie mam dobrego zdania o nim ale ostatecznie nie zmieniałam go. 
Chciałam bardzo podziękować za ponad 20, 000 wejść na bloga i za 40 obserwatorów. Bardzo dziękuję ;) 

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 24 "Niektórzy myślą, że nie warto się już starać, gdy osiągnie się cel."


Stałam chwilę wpatrują się w chłopaka. Nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę. Jak mam mu to wszystko opowiedzieć... A co jeśli mi nie uwierzy? Co jeśli mnie wyśmieje? Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do Nialla który właśnie wkładał naczynia do zmywarki.
-Niall, możemy porozmawiać? –zapytałam niepewnie.
Chłopak odwrócił głowę i spojrzał na mnie pytająco.
  No i co ja mam mu niby teraz powiedzieć? Jak mam wszystko normalnie wytłumaczyć? Było to dla mnie dosyć trudne. Właściwie to nie wiem czemu chciałam rozmawiać z Niallem przecież on w niczym nie może mi pomóc. No tak. Po prostu potrzebna była mi rozmowa. Jakakolwiek. Po prostu rozmowa.
  Po dosyć długiej chwili wpatrywania się w jeden punkt na ścianie Niall zaczął wymachiwać rękami przed moją twarzą. Ocknęłam się i spojrzałam na chłopaka. Dalej nie wiedziałam jak zacząć. Im dłużej o tym myślałam tym bardziej wydawało mi się że to głupi pomysł. Spojrzałam na chłopaka i niepewnie otworzyłam usta by za chwilę zacząć z nim rozmowę. Jednak niestety nic nie mogłam powiedzieć bo do kuchni wparował Zayn. Przeklęłam w myślach. Dlaczego akurat teraz? Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka. Miałam nadzieję że zaraz sobie pójdzie i zostawi nas w spokoju a ja w końcu powiem Niallowie to o co mi chodzi. Niestety ale nie było tak jak chciałam.
-Idziecie oglądać z nami film? –zapytał chłopak a Niall uśmiechnął się po czym podszedł do chłopaka. Ominął go i wyszedł z kuchni.
Zayn patrzył na mnie pytająco oczekując ode mnie odpowiedzi. Spojrzałam blado na chłopaka.
-Nie. Idę się położyć. –powiedziałam stojąc naprzeciwko niego.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi? Najpierw zamykasz się w pokoju. Rzucasz szklanką. Nic nie mówisz a teraz nie chcesz nawet obejrzeć z nami filmu. –powiedział Zayn dokładnie się mi przypatrując.
Spojrzałam tylko na niego po czym wyszłam z kuchni od razu kierując się w stronę pokoju. Już miałam łapać za klamkę od drzwi gdy usłyszałam głos Nialla.
-Chciałaś porozmawiać. O co chodzi? –zapytał chłopak przeżuwając coś.
W ręku trzymał chyba z pięć paczek chipsów. No tak bez jedzenia nie ogląda. Uśmiechnęłam się w duchu.
  Po tym jak Zayn wszedł do kuchni i przeszkodził na w rozmowie zrozumiałam że nie mam po co mówić o tym Niallowi. Nie chciałam zawracać mu głowy. Jest moim przyjacielem i wiem że zawsze mogę na niego liczyć. Jednak była to dosyć nieodpowiednia osoba do takiej rozmowy. Niall jest przyjacielem Louisa i nie sądzę by jakoś mi uwierzył. Jeśli już by mi uwierzył to na pewno nie wyszło by z tego nic dobrego.
  Znów ‘odleciałam’. Chłopak zaczął wymachiwać mi rękoma przed twarzom powtarzając w kuło moje imię. Ocknęłam się i spojrzałam na niego.
-Już nic. –odparłam po czym weszłam do swojego pokoju.
Zamknęłam się w nim i usiadłam na miękkim łóżku. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam go ciężko. Położyłam się na łóżku wpatrując w sufit. Wydawał się teraz bardzo interesujący. Możecie uważać mnie za idiotkę ale takie bezmyślne wpatrywanie się w niego spowodowało że czułam się lepiej. Zapomniałam o wszystkim. Postanowiłam że jeśli znów coś takiego się powtórzyć po prostu otwarcie porozmawiam o tym z Louisem. Nawet  nie wiem kiedy zasnęłam. Rano obudził mnie znów Zayn. Czy w tym domu nigdy nie można się wyspać? Są wakacje a ja jestem budzona prawie każdego dnia o ósmej rano. Niestety ale do tego chłopaka nie da się dotrzeć. Przez długie parę minut tłumaczyłam mu że będę jeszcze spała ale do niego nic nie docierało. Bezczelnie oblał mnie zimną wodą. Byłam strasznie zła. Komplety idiota. Nie miałam już wyjścia. Musiałam już wstać. Od razu poszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic po czym przebrałam się w krótkie czarne szorty i w siwy t-shirt. Włosy uczesałam w wysokiego kucyka i umalowałam się po czym zeszłam na dół do kuchni. Przy stole siedział już Niall Zayn i Louis. Na widok Louisa skwasiłam minę. Usiadłam po między Niallem a Zaynem. Zayn przybliżył się do mnie aby dać mi całusa w policzek ale odwróciłam się. Nadal byłam na niego zła. Nie cierpię gdy mnie ktoś budzi a już tym bardziej w taki sposób.
  Nie rozumiem jaki jest sens wstawania o ósmej rano skoro i tak nie ma się nic do roboty. Siedzi się tylko na dupie i nudzi. Przez ten czas smacznie bym sobie jeszcze spała.
-Przepraszam. –powiedział Zayn robiąc smutną minkę.
Na pewno na inne dziewczyny by to podziałało ale nie na mnie. Najpierw mnie bezczelnie budzi a później przeprasza. Było trzeba nie budzić.
  Spojrzałam na niego zła nic nie mówiąc. Sięgnęłam po jedną kanapkę z serem po czym wzięłam duży gryz. Jedząc śniadanie była dosyć przyjemna atmosfera. Normalnie rozmawiałam z Louisem. Pomyślałam że może miał zły dzień i dlatego tak się zachowuje. Taką miałam nadzieję. Po zjedzeniu wyszłam przed dom zapalić. Wyjęłam papierosa po czym zapaliłam go. Usiadłam na schodach przed domem  i wpatrywałam się w jeżdżące auta. Czasami wydaje mi się że są one bardzo interesujące. Ale nie wiem czy tak jest naprawdę czy po prostu mi się  nudzi nie mam co robić. Gdy wypaliłam do końca wstałam z miejsca i już miałam wchodzić do środka gdy drzwi od domu się otworzyły. Na zewnątrz wyszedł Niall. Spojrzał na mnie uśmiechnięty.
-Idziemy dziś do naszej ulubionej knajpy na karaoke. –powiedział szczęśliwy.
Popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Na karaoke? Niby po co mamy tam iść? Przecież śpiewają codziennie. Westchnęłam ciężko. Niall ominął mnie i szybkim krokiem podszedł do swojego samochodu.
-Gdzie jedziesz? –zapytałam gdy otwierał już drzwi od auta.
-Na zakupy. Przecież muszę kupić trochę jedzenia. Głody jestem. –odparł Niall.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Jedziesz ze mną? –dodał po chwili.
Rozejrzałam się dookoła. Właściwie to nie miałam tu nic do roboty. Czemu nie?
  Podeszłam do auta chłopaka. Otworzyłam drzwi po czym weszłam do środka. Jadąc z Niallem samochodem śmiałam się jak nigdy przedtem. Naprawdę dobrze mi się z nim rozmawiało. Można powiedzieć że mamy wspólny język. Fajnie jest wiedzieć że można na kogoś liczyć i na pewno się z nim dogadasz.
  W końcu zatrzymaliśmy się przed dużym supermarketem. Ledwo wyszliśmy z auta a koło nas pojawiło się masę fanek. Powiem szczerze że zaczynałam się nienawidzić. Nie można normalnie wyjść. Stałam z boku czekając aż Niall w końcu zrobi sobie zdjęcia z fankami i rozda im te durne autografy. Oparta o ławkę z boku przyglądałam się  temu wszystkiemu. W pewnym momencie poczułam jak ktoś szarpie za moją bluzkę. Spojrzałam w dół i dostrzegłam małą dziewczynę. Miała długie ładne rude włosy i piwne duże oczy. Miała chyba z jakieś sześć lat. Spojrzałam na nią pytająco. Czego ona może ode mnie chcieć?
-Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? –zapytała szeroko się do mnie uśmiechając.
Muszę przyznać że miała słodki uśmiech. Rozejrzałam się dookoła. Parę metrów od  nas dostrzegłam kobietę która była dosyć podobna do tej małej dziewczynki która stała przede mną. Zapewne była to je matka.
-Chcesz ze mną zdjęcie? –zapytałam rudowłosej.
Dziewczyna kiwnęła głową dalej się uśmiechając.
-Nie sądzę by był to dobry pomysł. –odparłam.
-Dlaczego? –zapytała dziewczynka ze smutną miną.
-Bo nie jestem nikim sławnym. Przykro mi ale  nie robię sobie zdjęć z ludźmi których widzę pierwszy raz na oczy. –odparłam niechętnie.
Dziewczynka pojrzała na mnie smutno. Jej oczy lekko się zaszkliły. Odwróciła się po czym zaczęła iść w stronę rudowłosej kobiety. Nie myliłam się. Była to najwidoczniej jej matka.
  Przez chwilę zastanawiałam się nad zaistniałam sytuacją. Niby czemu ta dziewczyna chciała sobie zrobić ze mną zdjęcie? Naprawdę nie rozumiałam tego. Trudno było mi pojąć dlaczego. Przecież  nie jestem nikim sławnym. Niall powiedział że tak będzie. Coraz więcej osób będzie chciało mieć ze mną zdjęcia. Jestem przecież dziewczyną Zayna Malika. W dodatku siostrą Harrego Stylesa. Nadal jednak nic z tego nie  rozumiałam.
  Jakieś pół godziny później wracaliśmy już do domu. Niall kupił naprawdę dużo jedzenia. Zapasy chyba na cały rok. Tej obżartuch je ile wlezie i ciągle jest mu mało. Do tego jeszcze w ogóle nie tyje. Gdy byliśmy w końcu pod domem. Wyszłam na zewnątrz. Niestety musiałam  pomóc Niallowi w zaniesieniu jedzenia do domu. Ledwo się trzymałam na nogach mając w rękach duże reklamówki z zakupami. Weszłam do środka i podłożyłam rzeczy na podłodze w pokoju. Byłam zmęczona. Nie zanosząc zakupów do kuchni udałam się do salonu gdzie siedziała już cała czwórka. Liam dziś rano przyjechał od Danielle a mój kochany braciszek pewnie od jakiejś kolejnej dziewczyny. Ledwo usiadłam pomiędzy Liamem a Zaynem gdy Harry zakomunikował że za dziesięć minut wybieramy się na to karaoke. Spojrzałam niechętnie na zegarek. Po osiemnastej. Wytrzeszczyłam oczy. Kiedy ten czas tak minął? Dopiero przyjechałam z zakupów z Niallem a teraz znów gdzieś mam jechać. Nic mi się nie chciało. Niestety ale z pięcioma mężczyznami nie wygrasz.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem dosyć nudny ten rozdział. Następny obiecuję że nie będzie nudny, a przynajmniej mam taką nadzieję ;) 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 23 "Niektórzy myślą, że nie warto się już starać, gdy osiągnie się cel."


Czasem słowa ranią o wiele więcej niż czyny... niż cokolwiek. Czasem jedno słowo jest jak nóż wbity w serce. Jak miliony szpilek którymi ktoś kuje nasz serce. Trudno powiedzieć czy można sprawić by o wszystkim zapomnieć. By zapomnieć o wypowiedzianych słowach. Chodź nie jestem osobą która przejmuje się tym co myślą i mówią o niej inni to jak każdy z nas czuję. Czuję i niektóre słowa naprawdę bardzo bolą.
 Nie rozumiałam dlaczego Louis tak się zachowuje. Rani i jest przy tym bardzo szczęśliwy. Nie rozumiałam dlaczego. Dlaczego wypowiada takie głupie rzeczy? Miałam teraz w głowie mętlik. Straszny mętlik. Bałam się że słowa Louisa nie są przypadkowe że mówi prawdę. Chodź ufałam Zaynowi i wiedziałam że nigdy by mnie nie zdradził to nigdy niczego nie można być pewnym. Czułam się bardzo dziwnie. Z jednej strony wiedziałam że są to kłamstwa i brednie a z drugiej jakaś cząstka mnie wierzyła w słowa Louisa.
 Potrząsnęłam głową by wymazać z niej wszystkie moje głupie myśli. Rozejrzałam się po pokoju. Szkło na podłodze. Dlaczego akurat tak reaguję na złość? Dlaczego albo muszę coś zepsuć albo się na kimś wyżyć? Westchnęłam ciężko i spuściłam głowę patrząc teraz bezmyślnie na podłogę.
-Em otwórz! –usłyszałam głos Malika.
Chłopak próbował dostać się do pokoju. Nie miałam ochoty go teraz widzieć. Nie chciałam z nim rozmawiać. W ogóle nie chciałam rozmawiać. Jedyne co teraz chciałam to siedzieć w kompletnej ciszy sama. Podniosłam głowę i wlepiałam swój wzrok w drzwiach. Zastanawiałam się co teraz zrobić. Podejść do drzwi otworzyć je czy  może coś krzyknąć a może po prostu nic nie robić?
-Em otwórz! –znów usłyszałam głos chłopaka.
Niechętnie wstałam z miejsca i podeszłam do drzwi po czym powoli je otworzyłam. Chłopak wparował do pokoju. Wyglądał na przestraszonego. Rozejrzał się uważnie po pokoju zatrzymując swój wzrok na mnie.
-Co się stało? O co chodzi? –zapytał patrząc teraz na rozbitą szklankę.
-Nic. –odparłam tylko wychodząc z pokoju.
Powolnym krokiem zeszłam na dół nie chcąc iść do salonu od razu poszłam do kuchni. Niestety ale zobaczyłam w niej Louisa a to właśnie przez niego nie chciałam wchodzić do salonu. Zatrzymałam się w miejscu i przez chwilę zastawiałam się co zrobić. Postanowiłam że będę zachowywać się jakby nic się nie stało. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Wyjęłam z niej zimną wodę i nalałam sobie ją do szklanki. Czułam wzrok chłopaka na sobie. Próbując nie zwracać na to uwagi stałam do niego tyłem. W pewnym momencie poczułam jak ktoś kładzie swoje ręce na moich biodrach. Lekko się przestraszyłam. Niepewnie odwróciłam głowę i dostrzegłam uśmiechniętego Louisa. Może i był uśmiechnięty ale nie był to tak jakby jego uśmiech. Był jakiś taki dziwny. Przerażający.
-Przepraszam za to co powiedziałem wcześniej. Po prostu zdarza się że jestem szczery. Mam nadzieję że się nie gniewasz. –powiedział chłopak kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
Szybko odeszłam od niego stojąc teraz o wiele dalej. Patrzyłam na chłopaka z dziwną miną bo tak naprawdę to nie wiedziałam jak się teraz zachować. Może i był to Louis ale nie zachowywał się tak jak on. Co się z nim dzieje?
-Spierdalaj. –powiedziałam oschle.
Miałam już go dość. Miałam dość tego jego głupiego zachowania. Chłopak przez chwilę wpatrywał się we mnie nic nie mówiąc ale przez cały czas głupio się uśmiechając. Najchętniej podeszłabym do niego i od razu przywaliłabym mu zdejmując przy tym ten jego uśmieszek z twarzy. Jednak coś mnie powstrzymywało. Nie mogłam nic powiedzieć nie mogłam nigdzie się ruszyć. Po prostu stałam w miejscu i się w niego wpatrywałam. Gdy chłopak otwierał już by coś powiedzieć do kuchni wparował Zayn. „Na szczęście” –pomyślałam. Za nic w świecie nie chciałam już być w jednym pomieszczeniu tylko z Louisem. Jego mina od razu się zmieniła na taką normalną. Nic nie rozumiałam. Wpatrywałam się w niego z zaciekawieniem.
-Jesteś głodna? –zapytał Zayn podchodząc do mnie i delikatnie całując mnie w usta.
-Trochę. –odparłam tylko.
Chłopak zaczął robić coś przy blacie w kuchni. Dalej stałam w tym samym miejscu i patrzyłam na Louisa. Przy Zaynie i innych był normalny a przy mnie zachowywał się tak jakby nie był sobą. Gdy Zayn w końcu przyszykował jedzenie wszyscy zasiedliśmy do stołu. Patrzyłam na jedzenie z podziwem myślałam że Zayn nie umie gotować. Nałożyłam sobie na talerz trochę spaghetti i zaczęłam jeść. Chłopcy jak zwykle rozmawiali śmiali się. Chodź Louis zachowywał się normalnie to przez cały czas czułam jego wzrok na sobie. Miałam dość. O co mu tak naprawdę chodzi? Nigdy najlepszy kumpel Zayna a wyzywa go i mówi że z każdym mnie zdradza. Czas jakoś strasznie mi się dłużył już nawet nie miałam apetytu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Gdy wszyscy zjedliśmy do końca Niall bo na niego wypadło zaczął sprzątać. Zayn przez cały czas coś do mnie mówił ale wszystkie słowa obijały się o moje uszy. Gdy w końcu zostałam w kuchni tylko ja z Niallem podeszłam do drzwi i zamknęłam je. Postanowiłam że z nim porozmawiam w końcu chłopak jest moim przyjacielem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co do następnego rozdziału to niestety ale nie wiem kiedy dodam. Muszę zacząć poprawiać moje oceny i wziąć się porządnie za naukę. Postaram dodać się jak najszybciej ale nie wiem kiedy. 
Macie jakieś pytania:  http://ask.fm/ligusiaaaa