czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 28 "Niektórzy myślą, że nie warto się już starać, gdy osiągnie się cel."


Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Wyszłam z łazienki i powolnym krokiem udałam się w stronę pokoju. Idąc korytarzem można było usłyszeć śmiechy chłopaków. No tak pewnie byli w wyśmienitym humorze. Szczerze mówiąc zezłościłam się. Sama nie wiem dlaczego. Przecież oni nie stracili kogoś bliskiego tylko ja. Może właśnie chciałam by rozpaczali razem ze mną? Sama nie wiem czego chciałam. Czego chciałam teraz. Weszłam do pokoju i położyłam się na miękkim łóżku wpatrując się w sufit. Leżałam tak chyba z jakąś godzinę. Moje myśli błądziły. Jednym razem przypominałam sobie szczęśliwe chwile spędzone z przyjaciółką a innym chwile spędzone z Zaynem. W pewnym momencie poczułam coś dziwnego. Coś czego nie można opisać bo sama nie wiem nawet  co to za uczucie. Czułam się jakbym była taką pustą pokrywą pod którą nic by się nie kryło. Jakby nie kryły się żadne uczucie jednak w pewnym momencie poczułam się taka jakaś pełna. Jakbym to czego mi brakowało dostałam właśnie teraz. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu i podniosłam się z łóżka teraz na nim siedząc. Odsunęłam dolną szufladę swojej ciemnej szafki. List. List od Miley. Wpatrywałam się chwilę w niego bez ruchu. Jak teraz to nigdy. Czułam jakby to był właśnie ten moment. Ten moment na przeczytanie tego co przyjaciółka do mnie napisała. Czułam że ten moment szybko się nie powtórzy i muszę teraz go przeczytać. Nie myślałam że będę gotowa na to tak szybko no ale jednak.
  Wyciągnęłam dłoń w stronę listu i wzięłam go do ręki. Wyjęłam z żółtej koperty białą kartkę. Nie otwierając jej całkowicie zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Sama nie wiedziałam czy chcę do tego wracać. No ale przecież kiedyś będę musiała. Czym dłużej się nad tym zastanawiałam tym większe miałam wątpliwości co do tego listu. Przestałam się więc nad tym dłużej zastanawiać i usiadłam wygodnie na łóżku opierając się o poduszkę. Rozwinęłam białą kartkę i wzięłam głęboki wdech wypuszczając go po woli.

„Droga Emily
Mam nadzieję że u ciebie wszystko w porządku. Że jakoś sobie radzisz. Skoro to czytasz to pewnie nie ma mnie już na tym świecie. Na początku chciałabym Cię przeprosić za to że nie powiedziałam Ci o mojej chorobie ale nie umiałam. Nie mogłam. Nie chciałam by wszyscy cierpieli z mojego powodu. By cierpieli wiedząc że za chwilę może mnie nie być. Pamiętasz jak mówiłam że chcę umrzeć szczęśliwie? Teraz właśnie tak jest. Jestem szczęśliwa. Mam wspaniałą przyjaciółkę która zawsze ze mną była. Na dobre i na złe. Zapewne chodź trochę obwiniasz się za moją śmierć. Skąd wiem? Ty zawsze taka byłaś. Taka która myślała że wszystko jest przez nią. Taka która zastanawiała się często ‘Co by było gdyby...’ To bez sensu Emily. To bez sensu. Nie żyjmy przeszłością. Trzeba iść na przód. Podążać za tym co kochamy. Żyć dla tych co kochamy. Dlatego nie pozwól aby twój związek i Zayna się rozpadł. Jesteście dla siebie stworzeni.
  Żyj podążając do przodu. Żyj cierpliwie czekając na to co Cię czeka. Nie jednak nie. Zmieniaj świat. Zmieniaj swoją przyszłość Emily bo przeszłości nie zmienisz nigdy. Chodź byś bardzo chciała.
  Wiesz czasem zastanawiałam się jak to jest być kimś takim jak ty. Zawsze chciałabym być taka jak ty. Silna. Odważna. Szczęśliwa. To ceniłam i cenię u ciebie najbardziej. Dalej bądź taka. Nie zmieniaj się tylko dlatego że na tym świecie jest jedną osobę mniej. Każdy z nas kiedyś umrze. To coś przed czym nie możemy uciec. Przychodzi pewien czas i życie kończy się tak jak nasza ulubiona książka. Wszystko się kiedyś kończy Emily. Wszystko. Życie w pewnym sensie jest jak książka. Skoro twoja nadal trwa to nie pozwól aby szybko się skończyła. Zapewne ma jeszcze dużo pustych kartek do zapełniania. Musisz je zapełnić tym co kochasz. Tym dlaczego warto żyć. Pisz swoją historię i nie płacz nie załamuj się z powodu że mnie już w twojej książce nie będzie. To nie ważne.  Nie ważnie kto będzie. Ważne kto zostanie i nie odejdzie. Ty zostań. Zostań i spraw by skończyła się dobrze. Spraw aby skończyła się słowami: ‘I umarła szczęśliwie. Mając to co chciała mieć zawsze. Sprawiając że każda chwila jej życia była czymś więcej niż tylko zwykłą chwilą’.
  Jest mi strasznie smutno i trudno się z tobą żegnać. Nie jestem gotowa by Cię zostawiać. Nikt nie jest gotowy na śmierć. Tak jak i na życie.
  Pamiętaj że Cię kocham. Pamiętaj że to nie jest jeszcze twój koniec. Pamiętaj aby wziąć się w garść. Dla mnie. Dla Ciebie.
      Szczęśliwa Miley.”

Nie mogłam opanować swoich łez ‘płynących’ po moich policzkach. Dlaczego?! Dlaczego akurat ona?! Dlaczego ona musiała odejść?! Potrzebowałam jej. Potrzebuję jej.
  Nie mogłam się z tym pogodzić. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Płakałam i nie zastanawiałam się już czy powinnam czy też nie. Po prostu płakałam. Włożyłam zgniecioną przez moją rozpacz kartkę do swojej ciemnej szuflady do szafki koło łóżka. Położyłam się na łóżku i rozpaczałam po stracie bliskiej mi osoby. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-Co tu się dzieje?! –w środku nocy obudził mnie krzyk Zayna.
Otworzyłam zaspane oczy i spojrzałam na niego. Jak on śmie przychodzić do mnie w środku nocy i wydzierać się na cały głos?
-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? –zapytałam z nadzieją że zaraz sobie stąd pójdzie. Ja chciałam spać.
-Może wy mi powiecie o co chodzi?! –krzyknął pokazując to na mnie i gdzieś koło mnie na łóżku.
Odwróciłam się niepewnie. Koło mnie pod moją kołdrą leżał Louis Tomlinson. Jak oparzona wstałam z łóżka. Co on tutaj robi? Nic nie rozumiałam.
-Więc co tu się dzieje? –powtórzył swoje pytanie Zayn.
-Nie wiem. Nie wiem. Nie wiem skąd on się tu wziął. –powiedziałam lekko zdezorientowana.
Zayn spojrzał pytająco na Louisa. Widziałam ten jego szyderczy uśmieszek. Zapewne coś kombinował. Chłopak wstał z łóżka i stanął koło mnie.
-Em chyba w końcu im to powiemy co? –powiedział uśmiechając się i obejmując mnie w tali.
Odsunęłam się od niego po czym rozejrzałam się dookoła. W pokoju byli już wszyscy chłopcy. Nie chciałam niepotrzebnego zamieszania. W ogóle nie wiedziałam o co chodzi Louisowi.
-Co takiego? –zapytał niepewnym głosem Zayn.
Spojrzałam na Louisa. Uśmiechał się radośnie jakby właśnie wygrał milion dolarów. Bałam się. Nie wiedziałam do czego jest zdolny. Co może wymyślić.
-Ja i Emily jesteśmy razem. –powiedział uśmiechając się do mnie.
Zrobiłam szerokie oczy.
-Że co?! Że ja i on?! Nie no to chyba jakiś żart. –krzyknęłam z nadzieją że ktoś mnie wkręca a za chwilę wszyscy się z tego zaczniemy śmiać.
Rozejrzałam się po chłopakach. Mieli grobowe miny. Swój wzrok zatrzymałam na Zaynie. Miał zaszklone oczy. Nie no on chyba w to nie uwierzył.
-Jak mogłeś?! Jak mogłaś?! Jak mogliście?! –krzyknął wściekły.
-Zayn ale ty chyba w to nie wierzysz... –zaczęłam a Louis mi przerwał.
-No i spodziewamy się dziecka. –powiedział podchodząc do mnie i przytulając mnie.
Nie no teraz to już przegiął na całego. Jak on w ogóle tak może.
-Zayn to wszystko to nie prawda. –zaczęłam z łzami w oczach.
Złapałam chłopaka za rękę ale ten oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie takim wzrokiem którego jak dotąd nie znałam. Była w nim wściekłość a zarazem coś takiego jakby się mnie brzydził.
-Wynoś cię stąd! –powiedział wychodząc z pokoju.
Parę chwil później można było usłyszeć trzaśnięcie drzwi. Zapewne wyszedł z domu. Tylko gdzie i po co? Martwiłam się o niego.
  Spojrzałam na chłopaków którzy nadal tu stali. Mieli takie miny jakby mieli mnie zaraz zabić a Harry taką jakby się mnie brzydził. Już otwierałam usta by wszystko im wyjaśnić by oni chodź mi uwierzyli ale nie mogłam bo Harry mi powiedział.
-Nie jesteś już moją siostrą. Wynoś się stąd. –wyszedł z pokoju.
-Jak mogłaś?! –krzyknął Niall a to właśnie na niego liczyłam że mnie wesprze że pomoże że zrozumie i jakoś uwierzy.
Wyszedł z pokoju i został tylko Liam. Usiadłam na łóżku i wlepiłam swój wzrok w podłogę.
-Ja nic nie zrobiłam. –wyszeptałam.
Liam podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. Czy tylko on mi wierzył? Chodź jedna osoba. To już coś.
-To będziesz mamą. –powiedział uśmiechając się do mnie delikatnie.
Odsunęłam się od niego zła. Jakie dziecko?! Jaką mamą?! Czy on kompletnie nic nie rozumie?! Ja nie jestem w ciąży! Byłam wściekła. Strasznie zła.
--------------------------------------------------------------------------------
Tak tak wiem. Rozdział beznadziejny. W ogóle mi nie wyszedł za co z góry przepraszam. 
Dziękuję za 46 obserwujących i za ponad 24, 000 wejścia. Jesteście wielcy. ;)  

9 komentarzy:

  1. omg! Ale się porobiło... Co ten Louis wyrabia! ;O
    zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. O bosz.. co tu się porobiło! CZekam z niecierpliwością na next`a.
    http://worldoflove145.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG pisz ,pisz kolejny ,bo nie wyrobie ! Super blog !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże świetne nigdy ,bym na to nie wpadła zaskoczyłaś mnie oczywiście pozytywnie :D
    nie mogę doczekać się następnego rozdziału i to z Louisem w ogóle się nie spodziewałam
    jak zawsze świetne ale to jest jeszcze lepsze.!<3

    OdpowiedzUsuń
  5. o kurcze. o.o
    Co to ma niby ma być?
    Ten list jest świetny. Prawie się przy nim poryczałam. Końcówka mega.
    Co ten Lou odpierdala ?
    http://listopadowyporanek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki beznadziejny zwariowałaś?:D
    Ten odcinek to jedna wielka bomba:*
    Czekam na kolejny;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Extra rozdział!!! Czekam na następny. ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Straszne... O.O
    I mocne. Ale muszę przeczytać jeszcze jeden. Muszę się zmusić. Przekonać się, co się stanie. 1D się rozpadnie?

    Całuję. :*

    OdpowiedzUsuń